niedziela, 31 sierpnia 2014

DYSFAZJA IV



W ciągu ostatnich dwóch tygodni nauczyliśmy się „nad, pod, do góry, na dół, przed, za”. Najpierw próbowałam z piłeczką i pudełkiem, ale mały zawłaszczał wszystkie przedmioty. W rezultacie, udało się nam tego nauczyć jadąc samochodem „pod mostem, na moście, przed mostem, za mostem” itd. Od najmłodszych lat dziecko jest zafascynowane motoryzacją, dlatego też najłatwiej mu się nauczyć wszystkiego, co możemy powiązać z samochodami. Jego pierwsze zrozumiałe słowo, celowo użyte, to było właśnie „auto”. Wydaje się, że ustalił sobie pewną regułę, której dosyć sztywno się trzyma. Jednakże gdy ma fantazję, używa swoich własnych przyimków, i kałuże są „u ulicy”, a nie „na ulicy”.

Dzieci z dysfazją mają duże trudności z odpowiadaniem na zadane im pytania. Tak też jest w przypadku naszego malucha. Kiedy oglądamy sobie fiszki z różnymi przedmiotami zawsze stara się odpowiedzieć na zadane mu pytanie o kształt, kolor lub nazwę. Natomiast gdy wie, że powinien odpowiedzieć na jakieś pytanie konkretnie, np. u lekarza, który chce sprawdzić jego wzrok, uparcie powtarza zadane pytanie: co to jest? Wydawałoby się, że nie rozpoznał rzeczy na obrazkach, jednak po powrocie do domu wyrecytował całym zdaniem dokładnie co było na obrazkach: „na oblazkach był kacka, autko i piłka”.

Koncentracja dziecka jest ,wydaje się na przeciętnym poziomie, zajęcia z nim można było prowadzić przez 20 do 25 minut. Bardzo często zdarzało się, że zainteresował się jakimś ćwiczeniem bardziej, czasem coś mu się nie podobało. Działania dzieci z dysfazją uważa się za bezcelową aktywność. Muszę powiedzieć, że mały jest naprawdę bardzo aktywny. spędzaliśmy 2,5-3 godziny na placu zabaw i cały czas był w ruchu, nie siadał na ławeczce jak inne dzieci, nawet kiedy jadł wspinał się na huśtawki lub zjeżdżalnie i tam siadał. Można powiedzieć, że na placu zabaw nie można było dostrzec celowości jego działań. Z drugiej jednak strony, podczas pobytu nad jeziorem można było zauważyć, jak buduje tamy, fosy i robi babki na plaży, więc robił to co większość dzieci.

Pani logopeda powiedziała, że widzi postępy w rozwoju dziecka i zaleciła nowe ćwiczenia: zagryzanie dolnej wargi, i nowe słowa z głoską „w”: waga, woda, wagon, waliza, wakacje, wozy, wolno, wujek, wózek, widelec, wilk, wiśnia, wyjechać, wynosi, wesoły, wesele, węgiel itd. Silnik auta robi wwwww, i wszelkie inne wyrazy z sylabami wa, wo, wu, wy, we. następna wizyta za miesiąc.

Jutro pierwszy dzień nowego roku przedszkolnego i świeżo upieczony średniaczek zaczyna następny etap w życiu. W wyprawce dla średniaka są oprócz innych rzeczy, które już były w maluchach, nożyczki, którymi malec się już dość dobrze posługuje. Mały tęskni za swoją panią Halinką oraz kolegami i koleżankami. Oprócz tego starałam się mu opowiedzieć co to są wakacje, i że się kończą. Myślę, że aklimatyzacja w przedszkolu przebiegnie bezboleśnie.



Podsumowując moje działania w dokształcaniu dziecka z dysfazją, zrealizowałam następujące etapy: najpierw nauczyłam go wyrazów dźwiękonaśladowczych. Następnie zaczęłam uczyć go normalnych słów, zwracając szczególną uwagę na to co mówi i co go interesuje. Nie uczyłam go tego co dziecko powinno umieć, lecz tego co chciał wiedzieć. Tym sposobem trzylatek znał prawie wszystkie rodzaje pojazdów, od kładu do dźwigu. Wykorzystałam to, że dziecko jest bardzo rozmowne. Sam zorientował się, że nie zawsze jest rozumiany, i to spowodowało, że był niesamowicie zmotywowany do nauki, oczywiście na tyle na ile kilkulatek mógł się zdobyć. W pracy z dzieckiem często przeszkadzała mi jego nadruchliwość, ale można go było uspokoić na placu zabaw, potem bardzo grzecznie i chętnie wykonywał ćwiczenia artykulacyjne, prezentowane w formie zabawy. Nadal dużym problemem jest rodzaj, dziecko często zamiast byłem mówi byłam itp. myli pojęcia czasowe teraz, jutro, potem. Mały bardzo często mija się z prawdą, nie wiem na ile jest to naturalne, ale jeśli coś zbroi to najczęściej wymyśli kto to zrobił, a nie powie, że to on. Nadal będziemy dmuchać i ćwiczyć buzię, bo wszelkie zaniedbania takiej gimnastyki kończą się ślinieniem i pogorszeniem wymowy. Zaczęliśmy się uczyć na pamięć wierszyków Brzechwy. Zna już "Misia", następnie nauczymy się "Małp". Czytam mu rymowane bajeczki Ewy Szelburg- Zarembiny, które jak widzę przemawiają do wyobraźni malca. Mam nadzieję, że maluch nauczy się w miarę wyraźnie mówić zanim pójdzie do szkoły jako sześciolatek, czyli już za dwa lata.
 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

DYSFAZJA III



Uczymy się głosek wargowo-zębowych. Dziecko zaczyna się chwalić tym, że potrafi powiedzieć „foka”. Teraz pracujemy nad słowem „widzisz”, które w wykonaniu małego brzmi „didiś” i jest bardzo często używane przez niego w konwersacjach. Tutaj odnieśliśmy mały sukces. Innym problemem jest „ł” zamiast „w” w środku wyrazu. Dzięki temu „kawa” to „kała”, a „piwo” to „piło”. Pomimo ćwiczeń, dzielenia na sylaby i innych, dalej nam nie wychodzi to automatycznie.

Zauważyłam, że uczenie się poszczególnych głosek nie jest atrakcyjne. Mały woli uczyć się całych wyrazów. Po pokazaniu mu, jak dane słowo brzmi prawidłowo i kilku ćwiczeniach, zwraca dużą uwagę na wymowę. Ostatnio w ten sposób opanował słowo „dziękuję”, nad czym cierpliwie pracowała jego ciocia. Wcześniej brzmiało to u niego jak „dzietuje”.  Widać, że podoba mu się efekt końcowy, wyraźny sukces w prawidłowym wypowiedzeniu słowa, bo powtarza to jak nakręcona maszynka.

Dziecko ma duży problem z głoskami „s, c, ś, ć” w środku wyrazu. Zamiast tego wymawia H. w efekcie wychodzi mu „rzuhaj” zamiast rzucaj, „uhąć” zamiast usiądź. Sprawia to, że mowa jest mało zrozumiała. Zaczęliśmy się uczyć usiądź. Zredukowaliśmy słowo do siądź. Dziecko jednak uparcie chce powiedzieć usiądź. Pomimo jego ogromnych starań i koncentracji na ułożeniu ust i języka, maluch nie jest w stanie wypowiedzieć tych słów. Nad rozwiązaniem tego problemu muszę się jeszcze zastanowić.

Nadal można wyraźnie zauważyć jak dziecko powtarza sobie różne scenki i dialogi. Zresztą powtarzanie to jego „druga natura” w tej chwili. Powtarza pojedyncze słowa, wyrażenia, fragmenty dialogów i wierszyki. Nie umiejąc powiedzieć „ś” stara się powtórzyć wierszyk o ślimaku (ślimak, ślimak, pokaż rogi …), który wyrecytowała mu prababcia.

Maluch zaczyna sobie zdawać sprawę, że nie każdy go rozumie. Zaczynam się obawiać o jego samoocenę. Dzieci często mają zaniżoną samoocenę widząc negatywną reakcję otoczenia. Można temu zaradzić na kilka sposobów. Jednak całą sytuację należy zawsze dokładnie przemyśleć. Po pierwsze można podać dziecku przykłady osób z taką samą cechą, które odniosły sukces lub dziecko je podziwia. Potem  można poszukać razem z dzieckiem zdolności, które nasz maluch posiada. Niech sam pomyśli, w czym jest dobry, co mu się udaje i to powinno wzmocnić jego wiarę w siebie. Nie wiem, jak pomóc czterolatkowi, ale być może znajdę jakiś sposób na to, aby się nie zniechęcał w kontaktach innymi dziećmi. Na razie dziecko widząc, że nie wszyscy go rozumieją zaczyna mówić głośniej, a czasami wręcz krzyczeć, co powoduje, że staje się bardziej męczący dla otoczenia. Najsmutniejsze jest to, że jego krzyk nie wynika z agresji lub złości, tylko z potrzeby, aby ktoś wreszcie zrozumiał co ma do powiedzenia.

Za tydzień idziemy do pani logopedy, która oceni nasze starania. Za dwa tygodnie ostatni wakacyjny post o pracy z maluchem z dysfazją/ dyslalią.

niedziela, 3 sierpnia 2014

ODMOWA POBUDZA KREATYWNOŚĆ



Artykuł autorstwa Roda Judkinsa, który według mnie jest świetną inspiracją wtedy, gdy nam się coś nie uda.

Sposób w jaki osoba radzi sobie z odmową determinuje to, czy odniesie ona sukces. Wszyscy wielcy artyści, pisarze i kompozytorzy stanęli twarzą w twarz z odmową. Jednakże wypracowali sobie jak sobie z tym poradzić i jak na to odpowiadać. Nikt nie lubi krytyki i odrzucenia. Chociaż przy krytyce możemy się pocieszyć tym, że jednak ktoś traktuje cię poważnie. Odrzucenie oznacza, że ich to nie obchodzi. To jak osoba radzi sobie z odrzuceniem determinuje czy ostatecznie odniesie ona sukces, czy poniesie porażkę. Odrzucenie jest nieuniknione w kreatywnym życiu. Odrzucenie wzmaga w pewien sposób determinację ludzi odnoszących ogromne sukcesy, wydaje się ich pobudzać. Odrzucenie rani nawet najzdolniejszą i najgorliwszą w swojej kreatywności osobę, lecz ci, którzy ostatecznie odniosą sukces nie odbierają tego osobiście.



C. S. Lewis otrzymywał niezliczone odmowy zanim ostatecznie podpisał umowę wydawniczą na swoją książkę przetłumaczoną później na 47 języków. „Kroniki Narnii” zostały sprzedane w ponad stu milionach egzemplarzy.



„Kod Leonarda da Vinci” został sprzedany w ponad 80 milionach egzemplarzy, ale był odrzucony ponieważ „był tak źle napisany”. Ostatecznie wydawnictwo zaakceptowało Dana Browna.



J. D. Salinger przepisał „Buszującego w zbożu” po tym, jak został odrzucony z powodu odczucia wydawcy, że nie poznał bohatera dosyć dobrze”. Został sprzedany w 65 milionach egzemplarzy.



Po trzydziestu ośmiu odmowach ze strony wydawców, Margaret Mitchell znalazła jednego, który zdecydował się na wydanie „Przeminęło z wiatrem”. Sprzedano 30 milionów egzemplarzy.



Wszyscy ci pisarze mieli w sobie dyscyplinę i poświęcenie do kontynuowania swoich projektów. Za każdym razem, kiedy ich rękopis został odrzucony, tworzyli nową wersję –poprawiali pierwsze zdanie, tworzyli dynamiczniejszy pierwszy akapit lub dodawali dramatyczniejsze zakończenie. Ulepszali swoje dzieło i rozwijali się jako pisarze. Pokonując przeciwności odrzucenia, odnajdywali drogi odkrywania osobowości, które umożliwiały im odkrycie natury swojego prawdziwego „ja”.



Jest ważnym, aby nauczyć się, jak zaakceptować odrzucenie i odrzucić akceptację. Bardziej zdumiewające niż sposób, w który ci pisarze radzą sobie z odrzuceniem, był sposób w jaki radzili sobie z sukcesem. Sukces nie wpłynął na nich bardziej niż porażka.



Kiedyś wpadłem na jednego z moich byłych studentów, który optymistycznie powiedział: „Listy odmowne, które ostatnio otrzymuję, są ostatnio bardziej zachęcające.” Nigdy nie zapomnę jego pozytywnego i pełnego nadziei nastawienia. To był o wzruszające. Później usłyszałem, że zaakceptowano go. Pochwała i sukces rodzi samozadowolenie i mierność. Odrzucenie rodzi determinację. Zachęca cię do przeegzaminowania swojej pracy i poprawienia jej, do dążenia do bycia lepszym.



Autorem artykułu jest Rod Judkins, artysta, pisarz i profesjonalny mówca. Autor książki „Zmień swój umysł: 57 sposobów do uwolnienia swojego kreatywnego Ja”.

Poniżej link do artykułu