Nasz maluch, a właściwie średniaczek, zapewne
pójdzie do szkoły jako sześciolatek. Dlatego martwi mnie, jak tam sobie
poradzi.
Ostatnimi czasy udaje mi się wykorzystać niejako
naturalne zainteresowanie dziecka literkami. Na razie ćwiczymy pojedyncze
literki, mały już potrafi rozpoznać kilka spółgłosek i kilka samogłosek. Nauczył
się ich spontanicznie, podczas oglądania napisów w supermarkecie. Wykorzystując
jego zainteresowanie, a także za radą pani logopedy, postanowiłam zacząć naukę
czytania. Jako, że już dawno temu uczyłam swoje dzieci czytać, po konsultacji z
panią logopedą zakupiłam kartonik podręczników dla dzieci oparty o najnowsze
badania. Jak już wspomniałam we wcześniejszym wpisie, moje starsze dziecko było
dyslektyczne. W przedszkolu pani pozwoliła go uczyć tylko czytać i w żadnym
wypadku nie pisać, bo to będzie przedmiotem do nauki dopiero w szkole. Wtedy wydawało
mi się logiczne, że materiał jest dzielony, uczy się partiami, ale byłam w błędzie.
Najnowsze badania ukazują, że ucząc się na kilka sposobów skuteczniej
przyswajamy materiał. Dotyczy to również dyslektyków.
Chciałabym się podzielić spostrzeżeniami na temat
serii pani Jagody Cieszyńskiej. Książeczki są bardzo ładnie zilustrowane i są
interesujące dla małych dzieci, w tym również dla naszego czterolatka z
dysfazją. Zaczęliśmy od zeszytu numer 1, w którym dzieci uczą się samogłosek. Nasz
maluch chętnie je ogląda, ale na razie nie chce powtarzać literek. Po dwóch
lekcjach z podręcznikiem potrafi pokazać dwie literki I oraz A. Myślę, że nauka
pójdzie nam coraz sprawniej i skuteczniej, jeśli dodam do tego prace manualne i
na przykład ulepimy literki z plasteliny. Nasz maluch jest bardzo spokojnym
dzieckiem, w chwilach gdy oglądamy książeczki, ale chciałabym wprowadzić też trochę ruchu
w naukę, aby lepiej zapamiętywał to, czego się nauczy.Z drugiej strony nie chciałabym wprowadzać niepotrzebnych zakłóceń w proces nauki.
Do wyżej wymienionej książeczki jest dołączona
książeczka do kolorowania, a także poradnik i instrukcja dla rodziców.