niedziela, 1 lutego 2015

KECIUP Z BABOLANDA



Półtora roku temu nasz maluch mówił dużo, aczkolwiek niezrozumiale. Pamiętam jak wołał „łach” i pokazywał na strumyk, staw, czy jakąś kałużę,  a ja domyślałam się, że chodzi mu o wodę. Bardzo żałuję, że nie nagrałam zbyt wielu próbek jego mowy i nie zanalizowałam dokładnie jego wskazówek, bo może okazałoby się, że miał więcej słów w swoim słowniku niż „auto” i „ jajo”. Słowo, które w odróżnieniu do wody, egzystuje do dzisiaj w słowniku dziecka i jest w miarę prawidłowo używane to „taptaki”, inaczej nożyczki. Od tego rzeczownika jest tworzony przez malca czasownik „taptać”, czyli ciąć nożyczkami oraz przymiotnik "potaptany". Mały zna słowo nożyczki, ale mówi po swojemu. Na początku poprawiałam go, ale później doszłam do wniosku, że jedno słowo z jego języka może zostać.
Błędy językowe aktualnie popełniane przez dziecko można podzielić na kilka grup.
Pierwsza grupa to wyrazy zniekształcone, chociaż podobne do oryginalnych jak na przykład: keciup z babolanda – keczup z MacDonalda (przy czym słowo keciup ewoluowało ze słowa latup), siutokęt –śrubokręt, jatuku – ratunku, sytko –szybko, sigamy się –ścigamy się, lelone – zielone,  flose –proszę, otozyć- otworzyć, dekujemy baldo – dziękujemy bardzo, nie potontam tego – nie posprzątam tego, opalańca – pomarańcza, papulko – podwórko, fszifki –fiszki, miotłe – mokre, tnosek – czosnek, ciul –szczur, nieś – miecz, jete – jeszcze, pypadek – wypadek, watychod – „Włatcy móch”.
Druga grupa to wyrazy w których jedne głoski są zastąpione innymi, które dziecku się łatwiej wymawia, lub tak je słyszy, na przykład słowo „daf” – dach,  nie mówi „h” chociaż głoska „h” jest wymawiana na przykład w  wyrazie „choinka”. Kiedy staramy się go nauczyć słowa „dach”, mały uśmiecha się i mówi „dasek, umie dasek”
Trzecia grupa to wyrazy, w których jest obok siebie kilka spółgłosek, co zwiększa trudność wymowy. Dziecko opuszcza wtedy w słowach litery, ale pozostała część słowa jest wymawiana poprawnie. Dlatego w jego mowie słyszę tój zamiast stój,  top zamiast  stop , taszek zamiast ptaszek, chebek – chlebek, zimo –zimno, ciemo –ciemno. Słowo „dzwonek” jest dla niego wyzwaniem i nie chce go wymawiać lub potrzebuje szczególnej zachęty.
Kolejna grupa to wyrażenia, których dziecko nie potrafi wyrazić właściwymi słowami. W jego mowie istnieje wyrażenie „rób piosenkę” zamiast „zaśpiewaj”, „nie lolondaj mnie” zamiast „nie patrz na mnie”.
Największym problemem jest to, że dziecko nie zwraca wcale uwagi na to, jak wymawiamy słowa. Nie jest to istotne, że powiemy coś nieprawidłowo. Powtarza bezkrytycznie, nawet po zwróceniu mu uwagi nie widzi problemu. Przykład: „mama bije kawę”, dobrze powiedziałam? Dziecko nie słyszy, że jeden wyraz jest źle wypowiedziany, nawet jak zapytamy czy to dobrze, czy wszystkie słowa są właściwe. Dopiero gdy może wybrać z dwóch słów „„pije” czy „bije” miałam powiedzieć?” wybiera właściwą opcję, aczkolwiek bez jakiejś pewności. Wydaje mi się, że jego zdaniem każdy człowiek mówi poprawnie, a on nie jest w stanie dostrzec błędów. Wymyśliłam na to następujący sposób: gdy dziecko coś do mnie mówi, ja powtarzam dokładnie to co mówi, np. pię. Pytam: pisz? A maluch odpowiada, nie, nie pię, tylko psię. Tu już udałam, że się domyśliłam: acha, śpisz? Tak, brzmi odpowiedź.
Najprawdopodobniej maluch za dwa-trzy miesiące wyemigruje za  granicę i będzie musiał się nauczyć języka obcego, w tym przypadku – niemieckiego. Nie wiem jak da sobie z tym radę, bo wygląda na to, że problem tkwi nie tylko w słabym napięciu mięśni twarzy, ale również w przetwarzaniu mowy w mózgu. Jednakże znając piramidę Masłowa, z której wiemy, że potrzeby fizjologiczne muszą być zaspokojone przede wszystkim, możemy dojść do wniosku, że będzie zmuszony do poradzenia sobie z tym problemem, a jego rodzice nie mają zbyt dużego wyboru. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz