Półtora roku temu nasz maluch
mówił dużo, aczkolwiek niezrozumiale. Pamiętam jak wołał „łach” i pokazywał na
strumyk, staw, czy jakąś kałużę, a ja
domyślałam się, że chodzi mu o wodę. Bardzo żałuję, że nie nagrałam zbyt wielu
próbek jego mowy i nie zanalizowałam dokładnie jego wskazówek, bo może
okazałoby się, że miał więcej słów w swoim słowniku niż „auto” i „ jajo”.
Słowo, które w odróżnieniu do wody, egzystuje do dzisiaj w słowniku dziecka i
jest w miarę prawidłowo używane to „taptaki”, inaczej nożyczki. Od tego
rzeczownika jest tworzony przez malca czasownik „taptać”, czyli ciąć
nożyczkami oraz przymiotnik "potaptany". Mały zna słowo nożyczki, ale mówi po swojemu. Na początku
poprawiałam go, ale później doszłam do wniosku, że jedno słowo z jego języka
może zostać.
Błędy językowe aktualnie popełniane przez
dziecko można podzielić na kilka grup.
Pierwsza grupa to wyrazy
zniekształcone, chociaż podobne do oryginalnych jak na przykład: keciup z babolanda – keczup z MacDonalda (przy czym słowo keciup ewoluowało ze słowa latup),
siutokęt –śrubokręt, jatuku – ratunku, sytko –szybko, sigamy się –ścigamy się,
lelone – zielone, flose –proszę, otozyć-
otworzyć, dekujemy baldo – dziękujemy bardzo, nie potontam tego – nie
posprzątam tego, opalańca – pomarańcza, papulko – podwórko, fszifki –fiszki,
miotłe – mokre, tnosek – czosnek, ciul –szczur, nieś – miecz, jete – jeszcze,
pypadek – wypadek, watychod – „Włatcy móch”.
Druga grupa to wyrazy w których
jedne głoski są zastąpione innymi, które dziecku się łatwiej wymawia, lub tak
je słyszy, na przykład słowo „daf” – dach, nie mówi „h” chociaż głoska „h” jest wymawiana
na przykład w wyrazie „choinka”. Kiedy
staramy się go nauczyć słowa „dach”, mały uśmiecha się i mówi „dasek, umie
dasek”
Trzecia grupa to wyrazy, w
których jest obok siebie kilka spółgłosek, co zwiększa trudność wymowy. Dziecko
opuszcza wtedy w słowach litery, ale pozostała część słowa jest wymawiana
poprawnie. Dlatego w jego mowie słyszę tój zamiast stój, top zamiast
stop , taszek zamiast ptaszek, chebek – chlebek, zimo –zimno, ciemo
–ciemno. Słowo „dzwonek” jest dla niego wyzwaniem i nie chce go wymawiać lub
potrzebuje szczególnej zachęty.
Kolejna grupa to wyrażenia,
których dziecko nie potrafi wyrazić właściwymi słowami. W jego mowie istnieje
wyrażenie „rób piosenkę” zamiast „zaśpiewaj”, „nie lolondaj mnie” zamiast „nie
patrz na mnie”.
Największym problemem jest to, że
dziecko nie zwraca wcale uwagi na to, jak wymawiamy słowa. Nie jest to istotne,
że powiemy coś nieprawidłowo. Powtarza bezkrytycznie, nawet po zwróceniu mu
uwagi nie widzi problemu. Przykład: „mama bije kawę”, dobrze powiedziałam?
Dziecko nie słyszy, że jeden wyraz jest źle wypowiedziany, nawet jak zapytamy
czy to dobrze, czy wszystkie słowa są właściwe. Dopiero gdy może wybrać z dwóch
słów „„pije” czy „bije” miałam powiedzieć?” wybiera właściwą opcję, aczkolwiek
bez jakiejś pewności. Wydaje mi się, że jego zdaniem każdy człowiek mówi
poprawnie, a on nie jest w stanie dostrzec błędów. Wymyśliłam na to następujący
sposób: gdy dziecko coś do mnie mówi, ja powtarzam dokładnie to co mówi, np.
pię. Pytam: pisz? A maluch odpowiada, nie, nie pię, tylko psię. Tu już udałam, że
się domyśliłam: acha, śpisz? Tak, brzmi odpowiedź.
Najprawdopodobniej maluch za
dwa-trzy miesiące wyemigruje za granicę
i będzie musiał się nauczyć języka obcego, w tym przypadku – niemieckiego. Nie wiem
jak da sobie z tym radę, bo wygląda na to, że problem tkwi nie tylko w słabym
napięciu mięśni twarzy, ale również w przetwarzaniu mowy w mózgu. Jednakże znając piramidę Masłowa, z której wiemy, że potrzeby fizjologiczne muszą być
zaspokojone przede wszystkim, możemy dojść do wniosku, że będzie zmuszony do
poradzenia sobie z tym problemem, a jego rodzice nie mają zbyt dużego wyboru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz