niedziela, 30 sierpnia 2015

SZEŚCIOLATKI DO SZKOŁY



Moją największą obawą, jeśli chodzi o rozwój naszego małego emigranta było przekonanie, że w Niemczech dzieci idą do szkoły w wieku sześciu lat, co miałoby miejsce za rok. Nie jestem pewna, czy dziecko opanowałoby język niemiecki w takim czasie, ze względu na swoją dysfunkcję. Wiem, że dzieci szybko się uczą języków od innych dzieci, ale nasz malec ma jednak pewne trudności w tym zakresie. 

Stąd też moje zainteresowanie tematem a informacji zasięgnęłam u znajomych niemieckich nauczycielek. W Niemczech dzieci idą do szkoły w różnym wieku w zależności od landu. Zazwyczaj dzieci urodzone do połowy roku idą do szkoły jako sześciolatki, a te urodzone po połowie idą w następnym roku. Niektóre landy przesuwały granicę obowiązku szkolnego na coraz młodsze dzieci, ale zauważono, że nie są one jeszcze dostatecznie dojrzałe do tego, aby zacząć naukę w szkole. Land, w którym mieszka nasz maluch, określił wiek dziecka na sześć lat i sześć miesięcy, więc jako urodzony w lipcu, czyli po połowie roku, pójdzie do szkoły w Niemczech przepisowo jako siedmiolatek. 

Podobno we Francji do szkoły chodzą dzieci od trzeciego roku życia, bo tam nie ma przedszkola. Nie ryzykowałabym jednak stwierdzenia, że francuskie dzieci są inteligentniejsze od polskich. Analizując dokładnie sprawę wieku, w którym dzieci idą do szkoły, doszłam do wniosku, że to nie wiek, a to czego się dziecko ma nauczyć jest ważne. Ja poszłam do szkoły jako sześciolatek, po badaniu psychologiczno-pedagogicznym. Dokładnie miałam sześć lat i siedem miesięcy. Mój syn poszedł do szkoły programowo ze swoim rocznikiem jako siedmiolatek, ale będąc urodzonym w końcu grudnia, miał de facto sześć lat i osiem miesięcy. 

Nie jest ważne to, w jakim wieku dziecko idzie do szkoły, a to czego i w jaki sposób się uczy. Nie wiem czy pani Halinka, która uczyła dziecko od maluchów i ma autorytet wśród dzieci, gorzej nauczy dzieci w przedszkolu liczyć i czytać niż pani Ela ze szkoły. Na pewno dzieci mają inne środowisko do nauki, w pierwszym przypadku sala z dywanem i zabawkami, w drugim klasa z ławkami. Metody nauczania na pewno są podobne. Od dojrzałości i usposobienia dziecka zależy, czy będzie się czuło lepiej w szkole, czy w przedszkolu i należy rozpatrywać każdy przypadek indywidualnie.
Rozmawiając z matką dziecka chodzącego do szkoły Waldorffa w Zagłębiu Ruhry w Niemczech, ze zdumieniem dowiedziałam się, że jej dziecko dziesięcioletnie nie potrafi liczyć (mnożyć, dzielić, dodawać i odejmować) bo w szkole nie miało jeszcze takich zajęć z matematyki. Dzieci nie były zainteresowane tym tematem. W końcu takie są zalecenia neurodydaktyki, dzieci mają być zainteresowane i chcieć się uczyć.  Z drugiej strony można postawić moją koleżankę, która zaprowadziła na dodatkowe zajęcia z matematyki swoją czteroletnią córkę (niestety nie została przyjęta, bo nie potrafiła jeszcze pisać). Nasuwa się tutaj kilka wniosków. Po pierwsze, nauka to nie wyścig. Po drugie, rodzic wie najlepiej na co stać jego pociechę i sam musi wybrać pomiędzy swoją ambicją a dobrem dziecka. I po trzecie, nauka ma dzieciom sprawić przyjemność i przynieść efekty w postaci nabytych umiejętności, które im się przydadzą w życiu/rozwoju.
Inną sprawą jest rosnąca ilość uczniów ze zdiagnozowanym ADHD lub deficytem koncentracji. Z całą pewnością jest to efekt współczesnego wychowania dzieci, które spędzają coraz więcej czasu przed komputerem. Może należy się zastanowić nad tym, czy wpychanie ich w ramy szkolnego „ rygoru” przypadkiem w jeszcze większym stopniu ich nie unieruchomi i czy nie zwiększy się ilość uczniów z deficytami uwagi.
Wracając do naszego malucha, na razie przedszkole nie jest jego ulubionym miejscem, pomimo tego, że jest niemieckie, porządne, dostosowane do dzieci, grupa ośmioosobowa a sala do zabawy przestronniejsza niż ta w Polsce, sala z gokartami i piłeczkami do dyspozycji w przypadku zimnej i deszczowej pogody. Dziecko nawet nie wymawia tego wyrazu, mówi że chodzi do „Kinder”. Nauka jest ściśle związana z emocjami. Jeśli są negatywne, jak w tym przypadku, będzie mu ciężko opanować język.

środa, 26 sierpnia 2015

DYSFAZJA NA EMIGRACJI



W czasie pierwszych  czterech tygodni pobytu za granicą dziecko nie miało zbyt dużo możliwości do spotykania rówieśników. Dzielnica jest zamieszkała głównie przez emerytów i nie ma zbyt wiele dzieci w okolicy.
Całe zamieszanie związane z przeprowadzką i urządzaniem nowego mieszkania spowodowało, że dziecko nie ćwiczyło zbyt dużo głosek syczących. W efekcie wydaje się, że mówi bardzo niewyraźnie wymawiając słowa bardzo szeleszcząco np. pomoszy – pomocy, osza – osa, terasz –teraz, paszysz – patrzysz, szeba – trzeba, szynioszłem – przyniosłem, sionkasz – ściągasz,  take szoś -  takie coś, ja si pojem – ja ci powiem. Z drugiej strony muszę zauważyć, że rodzice w ogóle nie widzą żadnej zmiany. Dla nich dziecko mówi zrozumiale, więc byli zdziwieni moimi uwagami i jeszcze raz się okazało, że jednak regularne ćwiczenia mowy są podstawą.
Inne dosyć charakterystyczne dla małego słowa to:
Titiziol –telewizor
Tekaj – czekaj
Foje – twoje
Chziaposiąg – chodź na pociąg (jest wymawiane jako jedno słowo)
Wuolel – rower
Dimo –zimno
Otolyć – otworzyć
Śmieci się – zmieści sie
Lebondo – nie wolno
Dzi – drzwi
Basia – babcia
Makmił – macqueen
Siuna – chmura
Wspominałam już o własnych nazwach, które dziecko nadało kilku przedmiotom i pozwoliliśmy mu na używanie ich. Jedną z nich były taptaki, czyli nożyczki. W czasie ostatniej wizyty mały, który uwielbia ciąć, poprosił o noszynki, co nie zostało przez nas zrozumiane. Powtórzył kilka razy, aż wreszcie wrócił do swojej nazwy „daj mi taptaki”. Czasami mam wrażenie, że ten pięciolatek jest bardziej zainteresowany rozwojem i poprawą swojej mowy, niż jego dorośli rodzice.
Dzieci uczą się najlepiej w czasie zabawy. Mogłam to zauważyć w czasie zabaw małego z czteroletnią sąsiadką. Dzieci huśtały się na huśtawce i wykrzykiwały słowa, które ja im mówiłam. Myślę, że uczenie poprawnej wymowy w interakcji z innymi dziećmi i w środowisku naturalnym dla dziecka powinno być częścią terapii logopedycznej. Dziecko samo w gabinecie z dorosłą osobą zachowuje się uważniej i inaczej niż w codziennym życiu. Poniżej link do artykułu o tej  tematyce.