poniedziałek, 3 listopada 2014

DYSFAZJA V



Z małym spotykam się teraz sporadycznie, gdyż chodzi regularnie do przedszkola. Wychowawczyni skarży się, że dziecko jest czasami niegrzeczne. Być może ma to związek z stosunkiem innych dzieci do osoby z jakąś ułomnością, a w odwecie wywołuje to agresję u naszego średniaczka. Jednakże mały chętnie maszeruje do przedszkola, którego już nie nazywa po swojemu „tutułkiem” tylko „siećtolem”. Muszę przyznać, że zrobił ogromny postęp od czasu, gdy trafiliśmy do neurologa, który orzekł dysfazję. Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiedziałam o co chodzi, bo wiedziałam tylko co to jest afazja, ale nazwa nie skojarzyła mi się dobrze. Rok temu, w czerwcu 2013, maluch znał tylko trzy słowa, „auto”,  „tata” i „jajo”, z tym, że tata mówił do każdej napotkanej osoby. Pozostała część wypowiedzi była niezrozumiała, aczkolwiek dało się zauważyć, że dziecko chce nam coś przekazać. Stosował gesty, modulował głos, sprawdzał, czy go słuchamy i po swojemu powtarzał to, co chciał powiedzieć.

W tej chwili czasie naszych spotkań uczymy się wymowy całych słów. Wprawdzie czerwony dalej jest „totolty”, a brązowy jest „dombowy”, ale dajemy radę wyraźnie wypowiedzieć inne wyrazy. Mały pomimo trudności w poprawnym wymawianiu słów, jest niesamowitym gadułą. Dzisiaj nauczyliśmy się mówić ‘wysoko” zamiast „ikoko” i rozmawialiśmy o tym, co się dzieje w przedszkolu. Mały opowiada niezręcznie, ale zrozumiale, że „pani Halinka gadała” i „bawił się z dziećmi”. Wiemy, że pod postacią słowa „gadała” kryje się „opowiadała” lub „rozmawiała z nami”. Nadal mylą mu się formy i rodzaje zamiast „będę się wspinał” (chodziło o wspinanie się po linie) mówi „będę iść do góry”. Ciężko wymawiana jest głoska „s”, która ucieka bokami języka. Z tego powodu mamy problem z wypowiedzeniem słowa, które dziecko często używa „popsute”. Jemu wychodzi „popute”. Pomimo, że opanował już kilka trudniejszych słów, nadal gdy się rozpędzi w opowiadaniu, powtarza swoje stare błędy „pupiś” zamiast kupisz, „dziętuje” zamiast dziękuję, „didiś” zamiast widzisz.

Z panią logopedą spotykamy się częściej, ćwiczenia wykonujemy z różnym rezultatem, zależnym od chęci dziecka do współpracy, ale obecność osoby, która kieruje naszą pracą i monitoruje wyniki jest niesamowicie pomocna. Dodatkowym ćwiczeniem jest dmuchanie w papierek na patyczku. Poznajemy pory roku i co lubimy. Na ostatniej wizycie pani logopeda zwróciła uwagę na to, że należy dziecko uczyć nazwy smaku, bo on nie wie co to jest słodki, słony czy kwaśny. Problemem jest gorzki smak, bo co podać dziecku gorzkiego, żeby mu nie zaszkodziło a żeby poznał smak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz