Post przeznaczony dla rodziców pracujących z dziećmi z dysfazją (afazją
rozwojową) jako inspiracja. Nie jestem fachowcem pracującym normalnie z dziećmi z dysfazją, jestem tylko doświadczonym nauczycielem.
Nie chcę się tutaj wymądrzać nad
tym, co wiem na temat dysfazji. Jest wiele stron internetowych poświęconych
temu problemowi i tam należy szukać podstawowych wiadomości.
Chciałabym podzielić się moimi
spostrzeżeniami na temat rozwoju małego dziecka. Wielu rodziców obserwuje swoje
dziecko i zastanawia się, czy maluch rozwija się prawidłowo. Sama pamiętam, jak
na moje niepokoje lekarze i pedagodzy odpowiadali, że dziecko nie musi się
rozwijać „książkowo”. W jednym przypadku mieli rację, w drugim nie. Teraz mam
okazję pracować z dzieckiem, które jest dotknięte dysfazją (afazją rozwojową)
lub dyslalią (taka jest opinia psychologiczna). Ma cztery latka i jest bardzo
rozgadanym dzieckiem. Niestety nie zawsze można zrozumieć, co ten mały ludzik
do nas mówi. Maluch rozwijał się prawidłowo, i nigdy żaden specjalista nie
uważał, że są z nim jakieś problemy. Pediatra wręcz odradzał wizytę u neurologa.
Wracając do mojego malucha. Uwagę
zwraca cierpliwość dziecka w tłumaczeniu o co mu chodzi, a raczej w powtarzaniu
tego słowa, którego nie można zrozumieć. Mały
nie denerwuje się, nie krzyczy, tylko spokojnie powtarza to czego nie
rozumiemy patrząc przy tym uważnie na rozmówcę.
Pierwsze zalecenia pani logopedy,
która również zauważyła deficyt integracji sensorycznej, są następujące:
- opanować polecenia: na, do, w, pod, itd.
- wskazywanie przeznaczenia przedmiotów.
- podawanie dwóch cech przedmiotów.
- przeciwieństwa.
Ćwiczenia artykulacyjne:
- i-u, e-o, pojazdy uprzywilejowane.
- kląskanie jak konik.
- ćwiczenie języka na boki, piosenki lalala.
- ćwiczenie głosek wargowo-zębowych F oraz W.
Deficyty integracji sensorycznej:
skakać, siłować się, huśtać, mocny masaż, dociskanie stawów. Poza tym
pokazywanie części ciała z równoczesnym wykonaniem jakiegoś ruchu lub
czynności.
Jeżeli chodzi o zalecenia pani
psycholog, to dotyczyły one rozwoju sprawności ręki.
Realizacja zaleceń:
Dziecko uczy się najchętniej poprzez
rozwiązywanie kart pracy. Na przykład: na obrazku przedstawiony jest piesek i
kotek. Wycinam kość i miseczkę mleczka. Polecenie ma być krótkie i wyraźne ze
względu na małą zdolność koncentracji. Przyklej kość przed pieskiem. Gdy wykona
tę część zadania, otrzymuje drugie polecenie: przyklej miseczkę przed kotkiem. Większość
ćwiczeń wybieram z książeczek dla dwulatków, jednak nie to jest najważniejsze,
lecz to czy dziecko da radę wykonać ćwiczenie. Niektóre ćwiczenia są z
książeczek dla czterolatków.
Dziecko dobrze wykonuje ćwiczenia
polegające na odszukaniu ukrytych elementów na ilustracji. W sytuacji gdy
czegoś nie może znaleźć na obrazku nieznacznie mu pomagam, aby się nie
zniechęciło. Jest to dla mnie nowość, gdyż byłam uczona tego, że muszę do każdego
rozwiązania dojść sama. Podpatrzyłam jednak w czasie wizyt u psychologa i
pedagoga, że delikatna pomoc nie jest niczym nagannym i jest stosowana z dużym
powodzeniem.
Po dwóch tygodniach pracy mam
dalej problemy z wytłumaczeniem tego, co to jest klasa przedmiotów. Na
przykład: jabłka i truskawki to owoce, a koparka i autobus to pojazdy. Nie mam
żadnej metody na rozwiązanie tego problemu, gdyż wydaje mi się, że słownictwo
jest w tym przypadku bardziej zaawansowane, jednakże nie przestaję szukać adekwatnej
metody. Jeżeli chodzi o pokazanie, co na obrazku nie pasuje, to w większości
ćwiczeń dziecko wykonuje polecenia poprawnie. Jeżeli na ilustracji są
przedstawione cztery pojazdy i jajko, to rzecz niepasująca jest poprawnie
identyfikowana. Jednak jeśli są cztery książeczki i kredka, to nie ma rzeczy,
która nie pasuje, bo wszystkie można oglądać, trzymać w rączce i są do
rysowania (tak stwierdził mały tonem bardzo autorytarnym).
Przeciwieństwa również nie są na
razie zrozumiałe dla dziecka. Zaczęłam od obrazków gdzie były zwierzątka smutne
i wesołe. Maluch miał pod każdym narysować smutną bądź wesołą minkę. Jednak,
albo nie rozpoznał smutnych minek, wszystkie dla niego były wesołe, albo
ilustracje były źle dobrane. Dalej więc będziemy szukać rzeczy takich samych, a
potem przejdziemy do przeciwieństw. Myślę, że spróbuję teraz od mały – duży,
wysoki – niski.
Ćwiczenia artykulacyjne są
wykonywane często, nie jest do niczego zmuszany, za to ćwiczy cała rodzina.
Jest to według mnie dobre rozwiązanie, gdyż dziecko się nie zniechęca, wchodzi
w częste interakcje z członkami rodziny poprzez te ćwiczenia i wykonuje je
wtedy, kiedy ma na to ochotę. Ćwiczymy też dmuchanie w gwizdki, puszczanie
baniek mydlanych, dmuchanie w papierki i piórka (mało atrakcyjne), dmuchanie
baloników i trąbek (takich jak na sylwestra). Przy nauce głosek
wargowo-zębowych początkowo przytrzymywałam dolną wargę tak, aby malec potrafił
wymówić daną głoskę. Niestety w tej chwili jest tym poirytowany i udaje mu się
tylko poprawnie powiedzieć „foka”.
Deficyty integracji sensorycznej
są niwelowane również na bieżąco. Dziecko dostało trampolinę do skakania oraz
równoważnię. O ile trampolina jest lubiana, to równoważnia nie jest dla malucha
zabawką atrakcyjną. Lepszy efekt daje chodzenie po krawężnikach na drogach
osiedlowych, gdzie nie ma zbyt wielu samochodów przed południem. Nie jest to
zbyt dobre rozwiązanie, gdyż obawiam się tego, że będzie chciał chodzić po
krawężniku również przy ruchliwej ulicy, z drugiej jednak strony widać, że nie
jest to jego ulubiona zabawa. Siłowania musiał się nauczyć, i w tej chwili
najlepszą zabawą jest zepchnięcie kogoś z progu, co nie jest proste. Poza tym
codziennie jesteśmy na placu zabaw od 2,5 do 3 godzin, w zależności od pogody.
Sprawność ręki poprawiamy wykonując
prace plastyczne, lepiąc kulki z plasteliny a także przyczepiając wycięte
elementy (np. historyjki obrazkowe) pinezkami do tablicy korkowej. Ulubione
zajęcie to wycinanie, jednak do cięcia musi być użyta tektura, gdyż papier jest
zbyt miękki.
Z dodatkowych umiejętności
ćwiczymy grę MEMORY. Opanowana została już sprawa kolejki i odkrywania tylko
dwóch elementów. Liczymy do dziesięciu, jednak ze względu na brak głoski W, na
końcu liczenia mamy dziesięć dziesięć.
Za dwa tygodnie postaram się opisać kolejne postępy i porażki w pracy z
małym „gadułą”.