niedziela, 27 lipca 2014

DYSFAZJA II



Post przeznaczony dla rodziców pracujących z dziećmi z dysfazją (afazją rozwojową) jako inspiracja.



W czasie ostatnich dwóch tygodni uczyliśmy się:



  1. mówić F i W. Dmuchaliśmy w gwizdek, dmuchaliśmy w baloniki, robiliśmy bańki mydlane. Herbatkę piliśmy przez słomkę zgiętą i obciętą. Niestety mały znowu zaczyna się ślinić, co jest chyba objawem zbyt małego napięcia mięśni twarzy. Musimy ćwiczyć intensywniej.
  2. wierszyków. Zaczęliśmy od „Kataru” Brzechwy. Ja mówiłam wierszyk, a mały dopowiadał „a psik”. W efekcie wychodziło mu „a piśk” lub „a pik”, ale  widać, że lubi pochwalić się swoją wiedzą i opowiadamy wierszyki ciociom i wujkom. Drugim wierszykiem jest prosta rymowanka „Jedzie pociąg fu fu fu …” z tym, że zamieniłam „człap, człap, człap” na kląskanie, gdyż dziecko nie chce tego robić, a jest to zalecenie logopedy.
  3. chodzić po równoważni. Muszę tutaj przyznać, że nie wiem dokładnie na czym to polega, ale zabawy ruchowe na placu zabaw są bardzo pomocne. Dziecko rozwija się dużo lepiej i szybciej. Zmiany w wymowie słów są widoczne i dla wszystkich zauważalne. Nigdy nie myślałam, że ruch ma wpływ na mowę. Na pewno ma wpływ na ruchliwość dziecka, po zabawie w parku jest na pewno grzeczniejszy i bardziej „ułożony”. Jednak na pewno więcej też mówi, chociaż robi to mało wyraźnie. Wprawdzie nigdy nie mówił mało, ale teraz jakby się rozwinął w kierunku komunikacji z drugim człowiekiem. Zaczyna śpiewać piosenki ułożone przez siebie, np. „fajna hulajnoga, fajna hulajnoga …”. Sam ze sobą odgrywa dialogi, jakie przeprowadził z kolegami lub rodziną: „popatrz jaką mam koparkę, fajna jest, dasz mi się pobawić, nie jest nowa, ja się bawię”.
  4. przeciwieństw. Wykorzystujemy karty obrazkowe dużego formatu. Niestety nie sprawdziły się karty do gry MEMORY, są zbyt małe i nie widać na nich zbyt wielu szczegółów. Nie posunęliśmy się za daleko w nauce. Bezbłędnie łączymy na kartach pracy przedmioty takie same w pary i potrafimy zaznaczyć to co jest inne.
  5. klas rzeczy. Wykorzystałam do tego zabawki. Najpierw zaczęłam od sześciu różnych przedmiotów (dwa klocki, dwa samochodziki, dwa pluszaki). Pokazałam dziecku jak dobrać przedmioty w pary. Następnie zadanie wykonało dziecko. Potem dołożyłam po trzeciej zabawce.
  6. układania historyjek obrazkowych w odpowiedniej kolejności. Co zdarzyło się na początku, co później, a co na końcu. Opanowaliśmy jedną historyjkę. Obrazki przyczepiamy pinezkami do tablicy korkowej.



Jeśli chodzi o komunikację z ludźmi, dziecko mówi a następnie wydaje polecenie: „powiedz”. Tym samym sprawdza, co słuchający zrozumiał z jego wypowiedzi. Jeśli coś się nie zgadza, to energicznie mówi: „nie, nie tak” i jeszcze raz powtarza całość, aż druga osoba zrozumie i powtórzy wypowiedź. Muszę powiedzieć, że odbywa się to przy lekkim zakłopotaniu osób, które nie zrozumiały co dziecko do nich mówi, i mogę się domyślić, że chciały wypowiedź zignorować.



Z powodu choroby wypadło nam kilka dni, ale do końca wakacji jeszcze ponad miesiąc. Zdążymy się jeszcze czegoś nowego nauczyć.

niedziela, 13 lipca 2014

DYSFAZJA (OPIS PRZYPADKU)



Post przeznaczony dla rodziców pracujących z dziećmi z dysfazją (afazją rozwojową) jako inspiracja. Nie jestem fachowcem pracującym normalnie z dziećmi z dysfazją, jestem tylko doświadczonym nauczycielem.

Nie chcę się tutaj wymądrzać nad tym, co wiem na temat dysfazji. Jest wiele stron internetowych poświęconych temu problemowi i tam należy szukać podstawowych wiadomości.

Chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat rozwoju małego dziecka. Wielu rodziców obserwuje swoje dziecko i zastanawia się, czy maluch rozwija się prawidłowo. Sama pamiętam, jak na moje niepokoje lekarze i pedagodzy odpowiadali, że dziecko nie musi się rozwijać „książkowo”. W jednym przypadku mieli rację, w drugim nie. Teraz mam okazję pracować z dzieckiem, które jest dotknięte dysfazją (afazją rozwojową) lub dyslalią (taka jest opinia psychologiczna). Ma cztery latka i jest bardzo rozgadanym dzieckiem. Niestety nie zawsze można zrozumieć, co ten mały ludzik do nas mówi. Maluch rozwijał się prawidłowo, i nigdy żaden specjalista nie uważał, że są z nim jakieś problemy. Pediatra wręcz odradzał wizytę u neurologa.

Wracając do mojego malucha. Uwagę zwraca cierpliwość dziecka w tłumaczeniu o co mu chodzi, a raczej w powtarzaniu tego słowa, którego nie można zrozumieć. Mały  nie denerwuje się, nie krzyczy, tylko spokojnie powtarza to czego nie rozumiemy patrząc przy tym uważnie na rozmówcę.

Pierwsze zalecenia pani logopedy, która również zauważyła deficyt integracji sensorycznej, są następujące:

  1. opanować polecenia: na, do, w, pod, itd.
  2. wskazywanie przeznaczenia przedmiotów.
  3. podawanie dwóch cech przedmiotów.
  4. przeciwieństwa.

Ćwiczenia artykulacyjne:

  1. i-u, e-o, pojazdy uprzywilejowane.
  2. kląskanie jak konik.
  3. ćwiczenie języka na boki, piosenki lalala.
  4. ćwiczenie głosek wargowo-zębowych F oraz W.

Deficyty integracji sensorycznej: skakać, siłować się, huśtać, mocny masaż, dociskanie stawów. Poza tym pokazywanie części ciała z równoczesnym wykonaniem jakiegoś ruchu lub czynności.

Jeżeli chodzi o zalecenia pani psycholog, to dotyczyły one rozwoju sprawności ręki.

Realizacja zaleceń:

Dziecko uczy się najchętniej poprzez rozwiązywanie kart pracy. Na przykład: na obrazku przedstawiony jest piesek i kotek. Wycinam kość i miseczkę mleczka. Polecenie ma być krótkie i wyraźne ze względu na małą zdolność koncentracji. Przyklej kość przed pieskiem. Gdy wykona tę część zadania, otrzymuje drugie polecenie: przyklej miseczkę przed kotkiem. Większość ćwiczeń wybieram z książeczek dla dwulatków, jednak nie to jest najważniejsze, lecz to czy dziecko da radę wykonać ćwiczenie. Niektóre ćwiczenia są z książeczek dla czterolatków.

Dziecko dobrze wykonuje ćwiczenia polegające na odszukaniu ukrytych elementów na ilustracji. W sytuacji gdy czegoś nie może znaleźć na obrazku nieznacznie mu pomagam, aby się nie zniechęciło. Jest to dla mnie nowość, gdyż byłam uczona tego, że muszę do każdego rozwiązania dojść sama. Podpatrzyłam jednak w czasie wizyt u psychologa i pedagoga, że delikatna pomoc nie jest niczym nagannym i jest stosowana z dużym powodzeniem.

Po dwóch tygodniach pracy mam dalej problemy z wytłumaczeniem tego, co to jest klasa przedmiotów. Na przykład: jabłka i truskawki to owoce, a koparka i autobus to pojazdy. Nie mam żadnej metody na rozwiązanie tego problemu, gdyż wydaje mi się, że słownictwo jest w tym przypadku bardziej zaawansowane, jednakże nie przestaję szukać adekwatnej metody. Jeżeli chodzi o pokazanie, co na obrazku nie pasuje, to w większości ćwiczeń dziecko wykonuje polecenia poprawnie. Jeżeli na ilustracji są przedstawione cztery pojazdy i jajko, to rzecz niepasująca jest poprawnie identyfikowana. Jednak jeśli są cztery książeczki i kredka, to nie ma rzeczy, która nie pasuje, bo wszystkie można oglądać, trzymać w rączce i są do rysowania (tak stwierdził mały tonem bardzo autorytarnym).

Przeciwieństwa również nie są na razie zrozumiałe dla dziecka. Zaczęłam od obrazków gdzie były zwierzątka smutne i wesołe. Maluch miał pod każdym narysować smutną bądź wesołą minkę. Jednak, albo nie rozpoznał smutnych minek, wszystkie dla niego były wesołe, albo ilustracje były źle dobrane. Dalej więc będziemy szukać rzeczy takich samych, a potem przejdziemy do przeciwieństw. Myślę, że spróbuję teraz od mały – duży, wysoki – niski.

Ćwiczenia artykulacyjne są wykonywane często, nie jest do niczego zmuszany, za to ćwiczy cała rodzina. Jest to według mnie dobre rozwiązanie, gdyż dziecko się nie zniechęca, wchodzi w częste interakcje z członkami rodziny poprzez te ćwiczenia i wykonuje je wtedy, kiedy ma na to ochotę. Ćwiczymy też dmuchanie w gwizdki, puszczanie baniek mydlanych, dmuchanie w papierki i piórka (mało atrakcyjne), dmuchanie baloników i trąbek (takich jak na sylwestra). Przy nauce głosek wargowo-zębowych początkowo przytrzymywałam dolną wargę tak, aby malec potrafił wymówić daną głoskę. Niestety w tej chwili jest tym poirytowany i udaje mu się tylko poprawnie powiedzieć „foka”.

Deficyty integracji sensorycznej są niwelowane również na bieżąco. Dziecko dostało trampolinę do skakania oraz równoważnię. O ile trampolina jest lubiana, to równoważnia nie jest dla malucha zabawką atrakcyjną. Lepszy efekt daje chodzenie po krawężnikach na drogach osiedlowych, gdzie nie ma zbyt wielu samochodów przed południem. Nie jest to zbyt dobre rozwiązanie, gdyż obawiam się tego, że będzie chciał chodzić po krawężniku również przy ruchliwej ulicy, z drugiej jednak strony widać, że nie jest to jego ulubiona zabawa. Siłowania musiał się nauczyć, i w tej chwili najlepszą zabawą jest zepchnięcie kogoś z progu, co nie jest proste. Poza tym codziennie jesteśmy na placu zabaw od 2,5 do 3 godzin, w zależności od pogody.

Sprawność ręki poprawiamy wykonując prace plastyczne, lepiąc kulki z plasteliny a także przyczepiając wycięte elementy (np. historyjki obrazkowe) pinezkami do tablicy korkowej. Ulubione zajęcie to wycinanie, jednak do cięcia musi być użyta tektura, gdyż papier jest zbyt miękki.

Z dodatkowych umiejętności ćwiczymy grę MEMORY. Opanowana została już sprawa kolejki i odkrywania tylko dwóch elementów. Liczymy do dziesięciu, jednak ze względu na brak głoski W, na końcu liczenia mamy dziesięć dziesięć.

Za dwa tygodnie postaram się opisać kolejne postępy i porażki w pracy z małym „gadułą”.

piątek, 11 lipca 2014

CZY BARWNIKI POWODUJĄ ADHD?



Marilyn Wedge pisze, że już w latach siedemdziesiątych pediatrzy zauważyli związek pomiędzy sztucznymi barwnikami i konserwantami a nadpobudliwością u dzieci. Oczywiście producenci żywności oraz psychiatrzy twierdzą, że ADHD ma podłoże biologiczne. Autorka artykułu jednak przytacza przykłady rodziców, którzy wykluczyli z diety sztuczne barwniki. W rezultacie ich dzieci nie musiały przyjmować lekarstw na ADHD albo pozbyły się jakiegoś tiku nerwowego.

Należy jednak zauważyć, że sztuczne barwniki są w wielu produktach spożywczych, nie tylko w kolorowych napojach, ale także w sosach, ciastkach, cukierkach, lodach (także tych białych), zupach, galaretkach, budyniach itd. Musimy wiec przyjąć, że nasze dziecko przyjmuje więcej barwników, niż nam się wydaje.

Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszystkim dzieciom pomaga zmiana diety. Nie znaczy to, że nie należy próbować. W czasie ostatnich dwóch tygodni miałam możliwość pracy z czterolatkiem z dysfazją, które przez psychologa jest określane jako trochę nadpobudliwe. Z diety wykluczyłam kolorowe napoje i chrupki. Dziecko ma ustalony program zajęć i po pewnych protestach, stosuje się do niego. Na plac zabaw zabieramy herbatkę w termosie. Zazwyczaj rumianek lub melisę, dosyć posłodzoną (uważam cukier za mniejsze zło, chociaż mogę nie mieć racji). Dziecko szybko przyzwyczaiło się do napoju i nawet w upalne dni żąda herbatki z termosu. Może więc warto spróbować, w końcu niewiele tracimy, a możemy coś zyskać?



Link do artykułu poniżej

poniedziałek, 7 lipca 2014

WAKACJE – ZMIEŃ SWOJE NAWYKI



Jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu, wakacje mogą być dobrym początkiem. Przede wszystkim, przemyśl, co chcesz zmienić. Dietę, organizację swojego życia, poranny rytuał czy coś innego, co chciałbyś zmienić, ale nie miałeś jak dotąd siły woli, aby to zrobić. Zastanów się, czy naprawdę tego chcesz i zacznij działać.



Jak zmienić nawyki?



  1. Zacznij od drobiazgu, od małej chwili. Przymierz buty do biegania (jeśli chciałeś zacząć jogging), poszukaj diety i kup wszystkie składniki (jeśli chciałeś się zdrowo odżywiać), wypożycz książki z biblioteki (jeśli masz zaległości w lekturach) etc.
  2. Zastanów się, jak długo chcesz to robić? Czy jesteś w stanie poświęcić się temu przez miesiąc? Jeśli jest to zbędne, to daruj sobie. Nie będziesz mieć motywacji.
  3. Zastanów się, jaki chcesz osiągnąć rezultat. Małe czynności sumują się w wielkie osiągnięcia.
  4. Czy zmiana nawyku będzie miała większe znaczenie w moim życiu? Jeśli będę wstawać wcześniej rano, tylko po to, aby godzinę dłużej pić poranną kawę, to czy ten nawyk się obroni, czy przetrwa?
  5. Czy plusy pochodzące ze zmiany (bądź nabycia nowego) nawyku przeważają minusy wynikające ze starego (bądź braku) nawyku?
  6. Kiedy będę daną czynność wykonywać? O 7.20? Zaraz po śniadaniu? Dokładnie określ czas.
  7. Jak nie zapomnieć o nowym nawyku? Dla mnie najlepsze jest przypomnienie w telefonie. Jeśli masz innego przypominacza, zastosuj go. Jeśli najskuteczniejsza jest mama – powiedz niech ci marudzi. Może nie będzie to przyjemne, ale będą efekty. 
  8. Benjamin Franklin w swojej autobiografii pisał, że prowadził zeszyt w którym odnotowywał, jakie czynności związane z nowymi nawykami. Dzięki temu, wiedział jak daleko posunął się w rozwoju nawyku. Rozwiązanie stare, ale proste i warte wypróbowania.



Jeśli masz inne pomysły na wprowadzanie zmian w życie, zastosuj je. Jak mówi moja koleżanka pedagog – trzeba stosować to co działa, a nie marnować siły na to co nie działa. 

Pamiętaj też, że wakacje są po to, aby się odprężyć, więc rób to co sprawia ci przyjemność. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek.

Powyższe pomysły zaczerpnęłam z bloga Leo Babauty. Link do oryginału poniżej:

Tutaj jeszcze jeden artykuł o nawykach, już przetłumaczony:

Na koniec film motywujący. Przynajmniej mnie on zawsze motywuje.