Marilyn Wedge pisze, że już w
latach siedemdziesiątych pediatrzy zauważyli związek pomiędzy sztucznymi
barwnikami i konserwantami a nadpobudliwością u dzieci. Oczywiście producenci
żywności oraz psychiatrzy twierdzą, że ADHD ma podłoże biologiczne. Autorka
artykułu jednak przytacza przykłady rodziców, którzy wykluczyli z diety
sztuczne barwniki. W rezultacie ich dzieci nie musiały przyjmować lekarstw na
ADHD albo pozbyły się jakiegoś tiku nerwowego.
Należy jednak zauważyć, że
sztuczne barwniki są w wielu produktach spożywczych, nie tylko w kolorowych
napojach, ale także w sosach, ciastkach, cukierkach, lodach (także tych
białych), zupach, galaretkach, budyniach itd. Musimy wiec przyjąć, że nasze
dziecko przyjmuje więcej barwników, niż nam się wydaje.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie
wszystkim dzieciom pomaga zmiana diety. Nie znaczy to, że nie należy próbować.
W czasie ostatnich dwóch tygodni miałam możliwość pracy z czterolatkiem z
dysfazją, które przez psychologa jest określane jako trochę nadpobudliwe. Z diety
wykluczyłam kolorowe napoje i chrupki. Dziecko ma ustalony program zajęć i po
pewnych protestach, stosuje się do niego. Na plac zabaw zabieramy herbatkę w
termosie. Zazwyczaj rumianek lub melisę, dosyć posłodzoną (uważam cukier za
mniejsze zło, chociaż mogę nie mieć racji). Dziecko szybko przyzwyczaiło się do
napoju i nawet w upalne dni żąda herbatki z termosu. Może więc warto spróbować, w końcu niewiele tracimy, a możemy coś zyskać?
Link do artykułu poniżej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz