niedziela, 13 lipca 2014

DYSFAZJA (OPIS PRZYPADKU)



Post przeznaczony dla rodziców pracujących z dziećmi z dysfazją (afazją rozwojową) jako inspiracja. Nie jestem fachowcem pracującym normalnie z dziećmi z dysfazją, jestem tylko doświadczonym nauczycielem.

Nie chcę się tutaj wymądrzać nad tym, co wiem na temat dysfazji. Jest wiele stron internetowych poświęconych temu problemowi i tam należy szukać podstawowych wiadomości.

Chciałabym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat rozwoju małego dziecka. Wielu rodziców obserwuje swoje dziecko i zastanawia się, czy maluch rozwija się prawidłowo. Sama pamiętam, jak na moje niepokoje lekarze i pedagodzy odpowiadali, że dziecko nie musi się rozwijać „książkowo”. W jednym przypadku mieli rację, w drugim nie. Teraz mam okazję pracować z dzieckiem, które jest dotknięte dysfazją (afazją rozwojową) lub dyslalią (taka jest opinia psychologiczna). Ma cztery latka i jest bardzo rozgadanym dzieckiem. Niestety nie zawsze można zrozumieć, co ten mały ludzik do nas mówi. Maluch rozwijał się prawidłowo, i nigdy żaden specjalista nie uważał, że są z nim jakieś problemy. Pediatra wręcz odradzał wizytę u neurologa.

Wracając do mojego malucha. Uwagę zwraca cierpliwość dziecka w tłumaczeniu o co mu chodzi, a raczej w powtarzaniu tego słowa, którego nie można zrozumieć. Mały  nie denerwuje się, nie krzyczy, tylko spokojnie powtarza to czego nie rozumiemy patrząc przy tym uważnie na rozmówcę.

Pierwsze zalecenia pani logopedy, która również zauważyła deficyt integracji sensorycznej, są następujące:

  1. opanować polecenia: na, do, w, pod, itd.
  2. wskazywanie przeznaczenia przedmiotów.
  3. podawanie dwóch cech przedmiotów.
  4. przeciwieństwa.

Ćwiczenia artykulacyjne:

  1. i-u, e-o, pojazdy uprzywilejowane.
  2. kląskanie jak konik.
  3. ćwiczenie języka na boki, piosenki lalala.
  4. ćwiczenie głosek wargowo-zębowych F oraz W.

Deficyty integracji sensorycznej: skakać, siłować się, huśtać, mocny masaż, dociskanie stawów. Poza tym pokazywanie części ciała z równoczesnym wykonaniem jakiegoś ruchu lub czynności.

Jeżeli chodzi o zalecenia pani psycholog, to dotyczyły one rozwoju sprawności ręki.

Realizacja zaleceń:

Dziecko uczy się najchętniej poprzez rozwiązywanie kart pracy. Na przykład: na obrazku przedstawiony jest piesek i kotek. Wycinam kość i miseczkę mleczka. Polecenie ma być krótkie i wyraźne ze względu na małą zdolność koncentracji. Przyklej kość przed pieskiem. Gdy wykona tę część zadania, otrzymuje drugie polecenie: przyklej miseczkę przed kotkiem. Większość ćwiczeń wybieram z książeczek dla dwulatków, jednak nie to jest najważniejsze, lecz to czy dziecko da radę wykonać ćwiczenie. Niektóre ćwiczenia są z książeczek dla czterolatków.

Dziecko dobrze wykonuje ćwiczenia polegające na odszukaniu ukrytych elementów na ilustracji. W sytuacji gdy czegoś nie może znaleźć na obrazku nieznacznie mu pomagam, aby się nie zniechęciło. Jest to dla mnie nowość, gdyż byłam uczona tego, że muszę do każdego rozwiązania dojść sama. Podpatrzyłam jednak w czasie wizyt u psychologa i pedagoga, że delikatna pomoc nie jest niczym nagannym i jest stosowana z dużym powodzeniem.

Po dwóch tygodniach pracy mam dalej problemy z wytłumaczeniem tego, co to jest klasa przedmiotów. Na przykład: jabłka i truskawki to owoce, a koparka i autobus to pojazdy. Nie mam żadnej metody na rozwiązanie tego problemu, gdyż wydaje mi się, że słownictwo jest w tym przypadku bardziej zaawansowane, jednakże nie przestaję szukać adekwatnej metody. Jeżeli chodzi o pokazanie, co na obrazku nie pasuje, to w większości ćwiczeń dziecko wykonuje polecenia poprawnie. Jeżeli na ilustracji są przedstawione cztery pojazdy i jajko, to rzecz niepasująca jest poprawnie identyfikowana. Jednak jeśli są cztery książeczki i kredka, to nie ma rzeczy, która nie pasuje, bo wszystkie można oglądać, trzymać w rączce i są do rysowania (tak stwierdził mały tonem bardzo autorytarnym).

Przeciwieństwa również nie są na razie zrozumiałe dla dziecka. Zaczęłam od obrazków gdzie były zwierzątka smutne i wesołe. Maluch miał pod każdym narysować smutną bądź wesołą minkę. Jednak, albo nie rozpoznał smutnych minek, wszystkie dla niego były wesołe, albo ilustracje były źle dobrane. Dalej więc będziemy szukać rzeczy takich samych, a potem przejdziemy do przeciwieństw. Myślę, że spróbuję teraz od mały – duży, wysoki – niski.

Ćwiczenia artykulacyjne są wykonywane często, nie jest do niczego zmuszany, za to ćwiczy cała rodzina. Jest to według mnie dobre rozwiązanie, gdyż dziecko się nie zniechęca, wchodzi w częste interakcje z członkami rodziny poprzez te ćwiczenia i wykonuje je wtedy, kiedy ma na to ochotę. Ćwiczymy też dmuchanie w gwizdki, puszczanie baniek mydlanych, dmuchanie w papierki i piórka (mało atrakcyjne), dmuchanie baloników i trąbek (takich jak na sylwestra). Przy nauce głosek wargowo-zębowych początkowo przytrzymywałam dolną wargę tak, aby malec potrafił wymówić daną głoskę. Niestety w tej chwili jest tym poirytowany i udaje mu się tylko poprawnie powiedzieć „foka”.

Deficyty integracji sensorycznej są niwelowane również na bieżąco. Dziecko dostało trampolinę do skakania oraz równoważnię. O ile trampolina jest lubiana, to równoważnia nie jest dla malucha zabawką atrakcyjną. Lepszy efekt daje chodzenie po krawężnikach na drogach osiedlowych, gdzie nie ma zbyt wielu samochodów przed południem. Nie jest to zbyt dobre rozwiązanie, gdyż obawiam się tego, że będzie chciał chodzić po krawężniku również przy ruchliwej ulicy, z drugiej jednak strony widać, że nie jest to jego ulubiona zabawa. Siłowania musiał się nauczyć, i w tej chwili najlepszą zabawą jest zepchnięcie kogoś z progu, co nie jest proste. Poza tym codziennie jesteśmy na placu zabaw od 2,5 do 3 godzin, w zależności od pogody.

Sprawność ręki poprawiamy wykonując prace plastyczne, lepiąc kulki z plasteliny a także przyczepiając wycięte elementy (np. historyjki obrazkowe) pinezkami do tablicy korkowej. Ulubione zajęcie to wycinanie, jednak do cięcia musi być użyta tektura, gdyż papier jest zbyt miękki.

Z dodatkowych umiejętności ćwiczymy grę MEMORY. Opanowana została już sprawa kolejki i odkrywania tylko dwóch elementów. Liczymy do dziesięciu, jednak ze względu na brak głoski W, na końcu liczenia mamy dziesięć dziesięć.

Za dwa tygodnie postaram się opisać kolejne postępy i porażki w pracy z małym „gadułą”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz